poniedziałek, 6 października 2014

Wspaniałe stulecie- znany, turecki serial na antenie TVP 1 !

Dziś obejrzałam na antenie tvp1 pierwszy odcinek serialu Wspaniałe stulecie (Muhteşem Yüzyıl). Cieszę się, że nareszcie polscy widzowie mogą się przyjrzeć losom sułtana Sulejmana Wspaniałego. Słyszałam o serialu wiele dobrego, stąd jestem nim żywo zainteresowana i mam zamiar kontynuować oglądanie, zaciekawił mnie od pierwszego odcinka. Serial jest emitowany w dość nieciekawych godzinach, kiedy większość osób przebywa w szkole/pracy, ale jest także dostępny w serwisie vod.tvp.pl W telewizji można go zobaczyć o godzinie 15:50 od poniedziałku do piątku, a powtórki o godzinie 9:05 rano.
"Dzieje sułtana Sulejmana Wspaniałego i burzliwej miłości do pięknej niewolnicy Aleksandry. XVI-wieczna Turcja. 26-letni Sulejman staje na czele państwa. Szybko okazuje się nie tylko wybitnym wodzem, ale i prawdziwym człowiekiem renesansu - pisze wiersze, zna kilka języków, interesuje się sztuką. W haremie sułtan poznaje miłość życia - Aleksandrę. Najprawdopodobniej to córka prawosławnego duchownego spod Rohatyna, która została sprzedana Turkom i podarowana sułtanowi. Piękna niewolnica, a potem prawowita żona, wywiera duży wpływ na Sulejmana."

poniedziałek, 22 września 2014

Tureckie piosenki lato 2014

Zauważyłam, że dużo osób wchodzi na bloga poszukując tureckich piosenek. Wychodząc naprzeciw oczekiwaniom, poniżej znajdziecie kilka nowości :) Nie wiem czemu, ale praktycznie zawsze jest tak, że jeśli turecka piosenka wpada mi w ucho, to ma smutny tekst, np. o nieszczęśliwej miłości, kłamstwach i tym podobne...
Nazan Öncel feat. Tarkan - Hadi O Zaman

İskender Paydaş feat Tarkan - Hop De 

Murat Dalkılıç - Bu Nasıl Aşk 

Ozan Doğulu feat Ziynet Sali - Naparsan Yap 

Ozan Doğulu feat Model - Böyle Akşamlar 

Podczas mojego ostatniego pobytu w Stambule było mi dane bawić się na koncercie Tarkana. Jest on bardzo charyzmatycznym artystą, zwierzęciem scenicznym, cudownie się go słucha i mam nadzieję, że jeszcze będę miała okazję zobaczyć go na scenie na żywo.


sobota, 6 września 2014

Co miłego spotkało mnie w Stambule?



Żyję w przekonaniu, że każdy dzień może przynieść coś dobrego. Zdarzenie, które na zawsze zostanie w pamięci. Drobny ludzki gest, który przywróci Nam wiarę w ludzi. Warto w swej pamięci pielęgnować takie chwile i wracać do nich, kiedy mam gorszy moment bądź dzień. Dziś postanowiłam napisać o trzech zdarzeniach, trzech ludzkich gestach mieszkańców Stambułu, które wywołały uśmiech na mojej twarzy i lubię do nich wracać.
Pierwsze zdarzenie miało miejsce w moim drugim tygodniu pobytu w Stambule. Wracaliśmy do domu metrem z moim chłopakiem, zmęczeni po całym dniu. Obok niego usiadła kobieta i zaczęła z nim rozmawiać. Byłam nieco zdziwiona, ale szybko zrozumiałam, o co chodzi. Pani z metra oddała Nam za darmo 4 bilety na koncert znanej w całej Turcji piosenkarki Nil Karaibrahimgil; wyjaśniła, że sama nie może iść, a my jesteśmy uroczą parą i wierzy, że będziemy dobrze się bawić. Na koncert wybraliśmy się z tatą mojego chłopaka, mimo mojej nieznajomości tureckiego i repertuaru piosenkarki, bawiłam się dobrze. Koncert miał miejsce 22 lutego 2013 roku. Metro jeździ co kilka minut… gdybyśmy nawet wsiedli do innego wagonu metra, nie bylibyśmy na tym koncercie.
Kolejne miłe wydarzenie spotkało mnie w czasie, gdy w Stambule odwiedziła mnie na kilka dni koleżanka. Był to piękny, słoneczny dzień, zwiedzałyśmy starą część miasta. Jednym z punktów „do zobaczenia” była Hagia Sophia. Podczas oglądania świątyni, nagle otoczyła mnie grupka tureckich dzieciaków w wieku szkolnym, zapytali, czy mogą sobie zrobić ze mną zdjęcie. Byłam bardzo zaskoczona, na policzki wystąpił rumieniec, ale zgodziłam się, dzieci były bardzo sympatyczne. Nigdy nie byłam w tak osobliwej sytuacji.
Ostatnia sytuacja również miała miejsce w metrze. Do ostatniej sekundy nie mogliśmy się z chłopakiem zdecydować, czy wsiadamy, czy nie, jednak koniec końców znaleźliśmy się w wagoniku, dość zatłoczonym. Chciałam ustąpić miejsca starszemu panu, lecz nalegał, abym to ja usiadła. Kiedy to zrobiłam zapytał mnie po angielsku, skąd jestem. Gdy usłyszał moją odpowiedź, skwitował: „Chopin country!”. Możecie sobie wyobrazić moją minę i wzruszenie, które mnie ogarnęło. Starszy pan wyjaśnił, że jest muzykiem. Byłam ogromnie zaskoczona faktem, iż mówi po angielsku, ze względu na jego wiek. Jego ubiór- biały garnitur wyróżniał go z tłumu… ale to jego maniery i wiedza pokazały dobitnie, jakim jest człowiekiem, a moim zdaniem- niesamowitym! To miłe, że ktoś w świecie kojarzy moją Ojczyznę nie dzięki marce wódki czy katastrofie samolotu prezydenta. Po tym zdarzeniu przez cały dzień byłam wzruszona i w bardzo pozytywnym nastroju. Mam nadzieję, że jeszcze będzie mi dane znaleźć się w odpowiednim miejscu o odpowiednim czasie i przeżyć coś tak dla mnie wzniosłego.
Być może po przeczytaniu tej notki ktoś może być rozczarowany i dziwić się, dlaczego takie niewielkie gesty przemawiają do mnie najbardziej, ale taka już moja natura. Wszystkie powyższe historie w pewien sposób przywracają we mnie wiarę w ludzi, której tak często mam za mało. Sprawiły też, że najzwyczajniej w świecie poczułam się lepiej będąc z daleka od miejsca, gdzie się urodziłam  i wychowałam.

środa, 30 lipca 2014

Wakacje w Turcji: kwestia wizy turystycznej

Wiele osób decyduje się na wakacje w Turcji, stąd zdecydowałam się wspomnieć, jaki dokument uprawnia Nas do wjazdu na jej teren. Tym dokumentem jest paszport. Turcja nie jest członkiem Unii Europejskiej, więc wybierając się tam, posiadanie paszportu jest warunkiem koniecznym. Drugim warunkiem koniecznym, jest zakup wizy turystycznej. Warto wspomnieć, że przed wyjazdem do Turcji nie musimy w tym celu odwiedzać konsulatu. Wizę warto zakupić przez internet, a potrzebujemy do tego:
  • ważny paszport
  • kartę kredytową lub debetową
Po zakupie należy wizę wydrukować, włożyć do paszportu i jesteśmy gotowi :) Wiza kupiona za pośrednictwem internetu kosztuje 20 USD
Platforma internetowa, na której dokonujemy zakupu wizy: https://www.evisa.gov.tr/
Komunikat ambasady na temat wiz do Turcji: http://ankara.msz.gov.pl/pl/sprawy_konsularne/poradnik_dla_turysty/wizy_do_turcji/

czwartek, 24 lipca 2014

Places to go in Istanbul: Reina club

Nie jestem osobą, która imprezuje co weekend i włóczy się po klubach. Nawet, kiedy byłam nieco młodsza, rzadko wychodziłam do klubu. Nie oznacza to, że nie mam pewnych wymagań, jeśli chodzi o rozrywkę w takim miejscu, jakim jest klub. Przede wszystkim zwracam uwagę na dobór muzyki, towarzystwo, jego wielkość- chcę mieć nieco miejsca do tańczenia. Spełnieniem moich marzeń w dziedzinie klubu tanecznego okazał się klub Reina w Stambule. Bawiąc się tam, ani razu nie spojrzałam na zegarek, a kiedy spojrzałam, była już 4 nad ranem. Miejsce to zyskało moją sympatię przede wszystkim dlatego, że osoby tam chodzące to nie tylko Turcy, ale także obcokrajowcy. Klub przeprowadza też selekcję przy wejściu i słyszałam, że czasem jeden mały szczegół decyduje o tym, że do klubu nie zostaniemy wpuszczeni. Dobór osób, jakie tam przebywają, jest dla mnie korzystny, ponieważ nie jesteśmy zbytnio narażeni na stalkujących Turków, na zaczepianie czy niewybredne komentarze. Taka świadomość jest dla mnie bardzo ważna.
Reina ma także świetną lokalizację, znajduje się w dzielnicy Ortaköy, tuż obok mostu, nad morzem- stąd piękny widok mamy gwarantowany, a w sezonie letnim można potańczyć na świeżym powietrzu pod rozgwieżdżonym niebem. Lokalizacja może też być minusem, ponieważ najlepszym sposobem, aby tam dojechać jest taksówka- nie uśmiecha mi się jechać w eleganckiej sukience, na obcasach, zatłoczoną komunikacją miejską. Taksówek w Stambule na szczęście nie brakuje.
Adres: Ortaköy Mh. Muallim Naci Caddesi No:44, 34347 Istanbul, Türkiye
Byłam także pozytywnie zaskoczona muzyczny repertuarem w klubie Reina. Popularne, zagraniczne przeboje są przeplatane tureckimi, co nie pozwala zapomnieć o tym, że jakby nie było, jesteśmy w Turcji. Reina ma także swoje albumy z muzyką, które można kupić np. w sklepach D&R- taki odpowiednik rodzimego empiku.
Atmosfera klubu jest wyjątkowa. Czułam się tam swobodnie, bawiłam się świetnie, nikt nie zwracał na mnie uwagi. Podkreślę też fakt, że nie byłam tam sama, nie wyobrażam sobie wyjścia do klubu samemu.
Jedynym minusem wyjścia do tego klubu może być cena wstępu, która oscyluje w granicach 70 tureckich lirów. Sądzę jednak, że jeśli ktoś wychodzi do klubu raz na jakiś czas, warto zapłacić taką cenę, a mieć gwarancję dobrej zabawy w bardzo sprzyjających warunkach. W cenie jest jeden drink.
Noc w klubie Reina zawsze będzie dla mnie niezapomniana. Jak do tej pory, byłam tam raz, ale mam nadzieję i ochotę odwiedzić ten klub jeszcze kilka razy. Jeżeli ktokolwiek planuje nawet krótki pobyt w Stambule, a ceni sobie dobrą zabawę w klubie, powinien wziąć klub Reina pod uwagę. Chyba nie znam osoby, która klub odwiedziła i była rozczarowana.
Reina to nie tylko klub, ale także kilka restauracji, stąd przed szaloną zabawą można także zjeść pyszną kolację.
Warto podkreślić, że ten klub odwiedziło wiele znanych osób podczas pobytu w Stambule: Jennifer Lopez, Roberto Cavalli, Enrique Iglesias, Jon Bon Jovi, Akon, Armin Van Buuren, John Cusack, Kobe Bryant, Calvin Klein, Paris Hilton, Mike Tyson i wielu, wielu innych. Reasumując, można się tam poczuć jak celebryta ;)
Zdjęcia pochodzą ze strony internetowej klubu http://www.reina.com.tr/


niedziela, 20 lipca 2014

Jak uzyskać pozwolenie na pobyt w Turcji?

Od ostatniej notki na temat uzyskania pozwolenia na pobyt wiele się zmieniło. Pozwolenie na pobyt nie ma już formy niebieskiej, małej książeczki, teraz bardziej przypomina kartę kredytową. Nie było mi jeszcze dane starać się o pozwolenie na pobyt w Turcji na nowych warunkach, stąd nie mam własnych doświadczeń. Nowością jest wymóg posiadania ubezpieczenia, przedstawienie umowy najmu mieszkania... Proces pozyskiwania pozwolenia na pobyt w Turcji został dobrze opisany tutaj:
Z uwagi na to, że moja ostatnia wizyta na posterunku policji w celu uzyskania pozwolenia na pobyt w Turcji miała miejsce w marcu, odsyłam do tego linku.

wtorek, 29 kwietnia 2014

Erasmus w Turcji: wiza, POZWOLENIE NA POBYT, formalności



Pomijając fakt, że na wielu stronach internetowych, blogach i forach można znaleźć informację na temat wiz
 i pozwolenia na pobyt w Turcji, postanowiłam poruszyć ten temat również tutaj. Mam na myśli szczególnie uzyskanie pozwolenia na pobyt w Turcji. Spowodowane jest to faktem, iż wiele osób, które wybierają się na Erasmusa do Turcji błędnie zakładają, że wiza turystyczna im wystarczy. Niestety tak nie jest. Przed wyjazdem do Turcji w celach studiowania, bądź odbycia praktyk, najpierw musimy się udać do ambasady w Warszawie, gdzie uzyskujemy wizę, na której jest napisane:
  • w przypadku studiów w ramach programu Erasmus: Obcokrajowcy, którzy będą studiować w Turcji, zobowiązani są do ubiegania się o zezwolenie na pobyt w lokalnej jednostce tureckiej policjiw mieście, gdzie będą studiować, w ciągu 1 miesiąca od wjazdu do Turcji.
  • W przypadku praktyk/stażu w ramach programu Erasmus: W ciągu miesiąca od wjazdu do Turcji/przed podjęciem pracy należy uzyskać pozwolenie na pobyt od tureckiej policji.
Tak to właśnie wygląda… Jak umówić się na spotkanie w lokalnej jednostce tureckiej policji,
co zabrać?
Zarówno w przypadku studiów, jak i praktyk, procedura jest bardzo podobna. Studiowałam
w Stambule i odbywam praktyki właśnie tutaj, więc obydwa moje spotkania odbyły się na komisariacie
w dzielnicy Aksaray.
Spotkanie umawiamy na tej stronie: http://e-randevu.iem.gov.tr/yabancilar/dil_sec.aspx
Ważne! Warto umówić się na spotkanie jeszcze przed przyjazdem do Turcji, ponieważ kolejki są długie,
a mamy jeden miesiąc, aby sprawę załatwić i mieć z głowy. Są oczywiście szczególne przypadki, gdzie czasem da się to załatwić szybciej… Wypełniając rubryki jesteśmy proszeni o podanie naszego adresu
i telefonu w Turcji, co może być nieco kłopotliwe. 


Pod koniec aplikacji należy wydrukować dokumenty, dostaniemy także informację, co ze sobą zabrać oprócz nich. Polecam drukować w kolorze. Jeśli nie jest to nasza pierwsza o aplikacja o pozwolenie
na pobyt i jesteśmy w posiadaniu książeczki YABANCILARA MAHSUS IKAMET TEZKERESI czyli Pozwolenie na pobyt dla obcokrajowców, koniecznie musimy ją zabrać ze sobą oraz wykonać kopię stron, na której mamy zrobione wpisy.


Co jeszcze jest potrzebne?

  • Dokument z polskiej uczelni, że jesteśmy studentami/praktykantami, z nazwą instytucji, w której odbywamy praktyki oraz datami wskazującymi, kiedy je odbywamy.
  • Dokument z tureckiej uczelni/firmy/przedsiębiorstwa etc. o takiej samej treści, jak wyżej wymieniony. Wydrukowany na firmowym papierze, z podpisami, pieczątkami, oryginał.
  • 4 zdjęcia paszportowe
  • Paszport oraz kopie stron zawierających takie dane, jak: strona ze zdjęciem, strona z wizą, strona,
    na której jest napisane, jak długo ważny jest nasz paszport.

Ważne! Kiedy wyrabiamy pozwolenie na pobyt po raz pierwszy, musimy zrobić opłatę… W zeszłym roku zapłaciłam 197 tureckich lirów, w tym roku cena przekracza 200 lirów (aczkolwiek w tym roku nic już nie płaciłam, ponieważ odnawiałam moje pozwolenie, a książeczkę wyrobioną w zeszłym roku miałam ze sobą).
Kolejnym istotnym faktem jest to, że po wyrobieniu pozwolenia na pobyt staje się ono dokumentem ważniejszym, niż paszport, dzięki niemu możemy przekroczyć granicę Turcji i wrócić. Nie stanie się tak, jeśli wyjedziemy z Turcji bez pozwolenia na pobyt i będziemy  chcieli wjechać na naszej wizie „studenckiej”- dzieje się tak, ponieważ jest ona jednorazowa- możemy na niej wjechać do Turcji raz. Jeśli są jakieś pytania, chętnie odpowiem :)

wtorek, 25 marca 2014

Hejted: Turcja



To już moja trzecia wizyta w Stambule, druga na okres czasu dłuższy niż miesiąc. Jestem tutaj na własne życzenie i wiem, że każdy wybór w Naszym życiu niesie za sobą konsekwencje. Przyjeżdżając do obcego kraju, na początku mam mieszane uczucia, jednak ekscytacja nowym miejscem przeważnie zwycięża. Początkowo człowiek zwiedza turystyczne atrakcje, zaczyna rozumieć, jak poruszać się po mieście, robi rozeznanie, co i gdzie jeść (ten proces bardzo lubię, bo nowe potrawy i smaki to fajna zmiana nawyków żywieniowych). Czas mija i uczymy się, jak żyć w nowej lokalizacji. Czas mija i coraz więcej rzeczy zaczyna irytować…
Ostatnio Turcja żyje wyborami, ulice są pełne plakatów, ulotek i aut, z których da się słyszeć „wyborcze” piosenki. Mój chłopak żartuje, że partie polityczne ścigają się w pisaniu jak najgłupszej melodii. W między czasie premier zablokował twittera. Jest osobą uważającą social media za zło wcielone. Osobiście nie jestem zagorzałą jego fanką, choć konto posiadam. Tureckie społeczeństwo jest moim zdaniem od mediów społecznościowych uzależnione. Słyszałam pogłoski o blokadzie youtube (która jak dotąd nie nastąpiła), następnego dnia na jaw wychodzi fakt, że syn premiera zdradza żonę. Warto wspomnieć, że potrącił na pasach kobietę, która przechodziła na zielonym świetle; niestety zmarła w szpitalu, a on nie poniósł konsekwencji… Teksty polityków przyprawiają mnie co najmniej o ból głowy, godząc w kobiety, które są po prostu źle traktowane.

Ostatnio Olga na swojej stronie poruszyła temat bezpieczeństwa kobiet w Turcji. Nigdy nie byłam w podbramkowej sytuacji, ale w tej kwestii nie tylko sama staram się dbać o siebie, lecz także mój chłopak jest przy mnie bądź udziela mi rad odnośnie zachowania i zwracania uwagi na pewne rzeczy. Nie czuję zagrożenia, ale poruszając się po mieście mam oczy szeroko otwarte, a mój chód bardziej przypomina bieg (stąd trudno ze mną spacerować). Nie znam języka tureckiego, więc nawet nie wiem, czy ktoś kiedyś rzucił w moją stronę niewybredny komentarz. Turczynki nie czują się swobodnie, a co dopiero blond yabanci z niebieskimi oczami.
Ogromnie zaczął też mi doskwierać wszechobecny tłok. Ludzie chodzą jak jakieś święte krowy, popychają się, rzadko kiedy słyszę „przepraszam”. Kiedyś ustępowałam, teraz staram się przeć do przodu jednocześnie nie przeszkadzając innym.
Na tłok nie ma rady w tak ogromnej metropolii. Nie ma też rady na palaczy w Turcji, gdziekolwiek jestem, zawsze „dostanę” dymem po twarzy. Nie ma znaczenia, czy jestem na Taksim, czy w modnej restauracji na Bebek.
Niedługo opuszczam Besiktas na rzecz 4Levent. Nie jest mi źle w mieszkaniu, ale będę mieć większy pokój, szybki dostęp do metra, bliżej do ukochanego i miejsca, gdzie odbywam praktyki. Nowe mieszkanie ma także balkon, gdzie mam zamiar spożywać posiłki i przesiadywać wieczorami. Będzie mi brakować współlokatorki oraz bliskości morza.
Krótko po przeprowadzce odwiedzi mnie koleżanka z Polski. Pierwszy raz będę pokazywać komuś Stambuł. Zrobiłam już listę miejsc do zobaczenia i potraw do spróbowania. Jestem podekscytowana!
Czas biegnie niesamowicie szybko, trudno uwierzyć, że kwiecień rozpocznie się już za kilka dni, a ja zaczęłam dwudziesty piąty rok mojego życia. Mam nadzieję, że będzie to rok przełomowy.

poniedziałek, 3 marca 2014

Za co lubię Turcję?

Kiedy wracam do Stambułu, początkowo zawsze jestem podekscytowana i będąca pod wrażeniem tego miasta. Jednak dość szybko na pierwszy plan wychodzą jego wady... życie tutaj płynie zdecydowanie inaczej, dla mnie ciągle w biegu, czas leci szybko. Ostatnio dużo narzekam, teraz dodatkowo jestem chora, więc dzisiaj chciałabym zebrać kilka rzeczy, które sprawiają, że czuję się tutaj lepiej.
Jedzenie
Jestem wielbicielką kuchni tureckiej, przepadam za daniami mięsnymi oraz deserami :) W drodze do domu mijam tyle stoisk, restauracji, kawiarenek etc., że często dochodzi do zakupów pod wpływem impulsu. Czasem ciężko mi zdecydować, na co mam ochotę, co zjeść danego dnia. Wtedy doceniam towarzystwo i pozwalam zdecydować komuś innemu ;) Ogromnie cieszy mnie widok bazarów i straganów z owocami, warzywami bądź owocami morza. Sprzedawcy zawsze zachęcają klientów do zakupu.
Gościnność
Bycie 'nietutejszą' czasem sprawia ogromne problemy, ale często też daje małe powody do radości. Nigdy nie powiem, że Turcy są niegościnni. Gość w domu jest traktowany bardzo dobrze. Także w lokalach nigdy mi się nie zdarzyło, że obsługa była niemiła, wręcz przeciwnie. Pewnego razu kelner zapytał mojego chłopaka, dlaczego jestem smutna i czy może coś dla mnie zrobić, czy coś przynieść, czy smakuje mi jedzenie. Nie byłam wtedy smutna, może po prostu spokojna :) W ostatnią sobotę wybrałam się z  koleżanką na herbatę i simit, a sprzedawca dorzucił nam przepyszne czekoladki z orzechami, które chyba kosztowały więcej, niż herbata i simit razem wzięte.
Zasady
Wielokrotnie nie stosowanie się do zasad ruchu drogowego w Turcji przyprawia mnie o ból głowy, jednak uczucie, że mogę przejść na czerwonym świetle czy w 'niedozwolonym' miejscu bez żadnego stresu i mandaty czyni mnie trochę rozpuszczoną i kiedy się spieszę, nic mnie nie zatrzymuje przez nagięciem nieco prawa.
Cieszę się również, że mogę usiąść w parku nad morzem z piwem w ręku i być po prostu zrelaksowaną. Nie mam tutaj na myśli chęci upijania się w publicznych miejscach, ale spędzenie miło czasu w pięknych okolicznościach przyrody. Wszystko jest dla ludzi, ale z umiarem.
Krajobraz
Cokolwiek się dzieje w życiu, złego czy dobrego, zawsze można iść nad Bosfor, popatrzeć na morze, uspokoić się, ochłonąć... Wypić herbatkę, zagryźć ją simitem, powdychać morskie, orzeźwiające powietrze. Na mnie zawsze to działa!
Napisałam dziś o kilku prostych rzeczach, które przyszły mi do głowy. Powodów do radości i narzekania może mam akurat tyle samo, ale staram się pracować nad sobą i uparcie próbuję cieszyć się z małych rzeczy. Czasem wypicie jednej herbaty w fajnym miejscu może coś w życiu zmienić!

wtorek, 18 lutego 2014

Home is where the heart is

Witam!
Oto pierwsza notka ze Stambułu :) Czuję się świetnie, najadam się tureckimi pysznościami i śpię tutaj jak dziecko. Po przebojach z szukaniem mieszkania (odpowiedziałam na mnóstwo ogłoszeń, ale wiecznie coś było nie tak) mam niemal idealną miejscówkę :) W zeszłym roku mieszkałam na Mecidiyekoy, teraz mieszkam w Besiktas. Po drodze do domu mijam sklepy i stoiska, gdzie można zjeść, wypić i kupić chyba dosłownie wszystko. Mam blisko do portu, blisko na autobus, metra nie ma, ale jakoś z tego powodu nie cierpię. W mieszkaniu jest jedna Turczynka, a jutro wprowadzi się druga Polka :) Mieszkanko jest malutkie, ale przytulne, w drodze do niego nie muszę pokonywać żadnych pagórków.
Praktyki zaczynam w marcu, więc obecnie leniuchuję ;) Znowu czuję się, jakbym nigdy się stąd nie wyprowadziła. Pogoda też jest całkiem przyjemna, słoneczna, można wystawić buzię do słonka i wdychać morską bryzę zagryzając simit i popijając herbatkę :))

czwartek, 6 lutego 2014

Strach

Wczoraj nieźle najadłam się strachu... Poszłam na pocztę odebrać list polecony zawierający mój paszport, który koleżanka odebrała z tureckiej ambasady. Otwieram paszport, wiza jest, ale... daty, daty się nie zgadzają! Jest napisane od 3 lutego do 5 marca, a pod spodem: 110 dni... Bardzo się zmartwiłam nie wiedząc, o co chodzi. Musiałam poczekać 1,5 godziny na to, aby zadzwonić do ambasady, bo godziny telefonicznych zapytań są wyznaczone. Po ponad 10 próbach połączenia, w końcu ktoś odebrał. Niepotrzebnie się martwiłam, zresztą jak zawsze... Wyjaśniono mi, że ten czas od 3 lutego do 5 marca to czas dany mi na wjazd do Turcji i od tego dnia mam 110 dni pobytu. Po prostu zmieniono zasady. Szkoda tylko, że na nieco mniej rozsądne...
Do wyjazdu pozostało 6 dni. Wczoraj zakończyłam kolejną sesję, teraz czas na potrzebne przed wyjazdem zakupy :)

niedziela, 2 lutego 2014

The best way to predict the future is to create it

10... tyle dni zostało do mojego wylotu do Stambułu :) Bilety kupione: najpierw jadę autobusem do Lwowa, a potem wsiadam w samolot i wysiadam w Stambule, gdzie na lotnisku będzie czekał Ukochany.
Tak się składa, że leci ze mną 5 osób, które znam, w tym czworo studentów tureckich, którzy studiowali na moim uniwersytecie w ramach programu Erasmus. Bardzo się cieszę, że nie będę sama. Nie jestem przerażona samotnymi podróżami, ale jednak w kupie raźniej :) i weselej!
Umowa z uniwersytetem podpisana! To niesamowite, że umowę praktyk podpisałam dokładnie rok później od podpisania umowy studiów w ramach Erasmusa. W pewnym momencie zwątpiłam, że mój wyjazd dojdzie do skutku, lecz banalne hasło never give up jest moim mottem życiowym.
Następnego dnia pojechałam po wizę; niestety, nie otrzymałam jej w jeden dzień, tak jak miało to miejsce w zeszłym roku, więc byłam nieco rozczarowana... na szczęście mogłam upoważnić kogoś innego do odbioru mojego paszportu i obecnie jest on w drodze do mnie :) Z pomocą przyszła mi koleżanka, którą w zeszłym roku poznałam właśnie w Ambasadzie Tureckiej.
Jestem bardzo podekscytowana wyjazdem, czeka mnie jeszcze kilka spraw do załatwienia, między innymi muszę zakupić walizkę i zaliczyć jeszcze jeden przedmiot na uczelni... pozostaje także jedno z największych wyzwań, a mianowicie wybór ubrań, które zabiorę ze sobą ;) Obecnie szukam także pokoju do wynajęcia i mam nadzieję, że wkrótce i ta kwestia zostanie zamknięta.


sobota, 18 stycznia 2014

Moje ulubione tureckie piosenki

Brzmienie języka tureckiego jest miłe dla mojego ucha, stąd każdego dnia słucham piosenek w języku tureckim. Mam kilka ulubionych, którymi chciałabym się podzielić :)
W zeszłym roku ucząc się do jednego kolokwium przez tydzień, non stop słuchałam tej piosenki, a tekst znam właściwie na pamięć.
Następna piosenka to dzwonek mojego telefonu komórkowego, wpadła mi w ucho od pierwszego słuchania i do tej pory się nie znudziła. Tekst również nie jest mi obcy.
 Mój najnowszy hit, którego ostatnio słucham bez ustanku.
 Inna piosenka tej samej piosenkarki, której tytuł podnosi mnie na duchu: "wszystko będzie w porządku".
 Jeszcze jeden utwór od Ziynet Sali, właściwie chyba moja ulubiona turecka piosenka:
 I na koniec inne utwory, do których powracam bardzo często:


Piosenek, których słucham, jest oczywiście więcej. Lubię je i uważam także, że może być to pomocne w nauce języka, począwszy od sprawdzania, co znaczy tekst, na nauce wymowy kończąc. Czasem łapię się na tym, że nie jestem w stanie powiedzieć, kiedy zaczęłam śpiewać razem z artystą ;))


piątek, 3 stycznia 2014

Why do all good things come to an end?

Nowy Rok rozpoczęłam powrotem ze Stambułu do Polski. Prawdą jest, że wszystko, co dobre, szybko się kończy. Pobyt w Stambule upłynął mi bardzo szybko. Przebywając tam czułam się, jakbym nigdy się nie wyprowadziła, a przecież nie było mnie tam kilka miesięcy. Niesamowite uczucie. Miasto nadal jest tak samo zatłoczone, żyjące w pośpiechu, zachwycające. Teraz patrzyłam na nie z innej perspektywy, mniej jako turystka, bardziej jako jego rezydentka. Jestem też z siebie dumna, bo tym razem byłam bardzo samodzielna i właściwie nie miałam żadnych problemów czy nieprzyjemności. Obecnie skupię się na zaliczeniu sesji oraz załatwianiu dokumentacji potrzebnej do wyjazdu na staż. Proszę trzymać kciuki!