wtorek, 18 lutego 2014

Home is where the heart is

Witam!
Oto pierwsza notka ze Stambułu :) Czuję się świetnie, najadam się tureckimi pysznościami i śpię tutaj jak dziecko. Po przebojach z szukaniem mieszkania (odpowiedziałam na mnóstwo ogłoszeń, ale wiecznie coś było nie tak) mam niemal idealną miejscówkę :) W zeszłym roku mieszkałam na Mecidiyekoy, teraz mieszkam w Besiktas. Po drodze do domu mijam sklepy i stoiska, gdzie można zjeść, wypić i kupić chyba dosłownie wszystko. Mam blisko do portu, blisko na autobus, metra nie ma, ale jakoś z tego powodu nie cierpię. W mieszkaniu jest jedna Turczynka, a jutro wprowadzi się druga Polka :) Mieszkanko jest malutkie, ale przytulne, w drodze do niego nie muszę pokonywać żadnych pagórków.
Praktyki zaczynam w marcu, więc obecnie leniuchuję ;) Znowu czuję się, jakbym nigdy się stąd nie wyprowadziła. Pogoda też jest całkiem przyjemna, słoneczna, można wystawić buzię do słonka i wdychać morską bryzę zagryzając simit i popijając herbatkę :))

czwartek, 6 lutego 2014

Strach

Wczoraj nieźle najadłam się strachu... Poszłam na pocztę odebrać list polecony zawierający mój paszport, który koleżanka odebrała z tureckiej ambasady. Otwieram paszport, wiza jest, ale... daty, daty się nie zgadzają! Jest napisane od 3 lutego do 5 marca, a pod spodem: 110 dni... Bardzo się zmartwiłam nie wiedząc, o co chodzi. Musiałam poczekać 1,5 godziny na to, aby zadzwonić do ambasady, bo godziny telefonicznych zapytań są wyznaczone. Po ponad 10 próbach połączenia, w końcu ktoś odebrał. Niepotrzebnie się martwiłam, zresztą jak zawsze... Wyjaśniono mi, że ten czas od 3 lutego do 5 marca to czas dany mi na wjazd do Turcji i od tego dnia mam 110 dni pobytu. Po prostu zmieniono zasady. Szkoda tylko, że na nieco mniej rozsądne...
Do wyjazdu pozostało 6 dni. Wczoraj zakończyłam kolejną sesję, teraz czas na potrzebne przed wyjazdem zakupy :)

niedziela, 2 lutego 2014

The best way to predict the future is to create it

10... tyle dni zostało do mojego wylotu do Stambułu :) Bilety kupione: najpierw jadę autobusem do Lwowa, a potem wsiadam w samolot i wysiadam w Stambule, gdzie na lotnisku będzie czekał Ukochany.
Tak się składa, że leci ze mną 5 osób, które znam, w tym czworo studentów tureckich, którzy studiowali na moim uniwersytecie w ramach programu Erasmus. Bardzo się cieszę, że nie będę sama. Nie jestem przerażona samotnymi podróżami, ale jednak w kupie raźniej :) i weselej!
Umowa z uniwersytetem podpisana! To niesamowite, że umowę praktyk podpisałam dokładnie rok później od podpisania umowy studiów w ramach Erasmusa. W pewnym momencie zwątpiłam, że mój wyjazd dojdzie do skutku, lecz banalne hasło never give up jest moim mottem życiowym.
Następnego dnia pojechałam po wizę; niestety, nie otrzymałam jej w jeden dzień, tak jak miało to miejsce w zeszłym roku, więc byłam nieco rozczarowana... na szczęście mogłam upoważnić kogoś innego do odbioru mojego paszportu i obecnie jest on w drodze do mnie :) Z pomocą przyszła mi koleżanka, którą w zeszłym roku poznałam właśnie w Ambasadzie Tureckiej.
Jestem bardzo podekscytowana wyjazdem, czeka mnie jeszcze kilka spraw do załatwienia, między innymi muszę zakupić walizkę i zaliczyć jeszcze jeden przedmiot na uczelni... pozostaje także jedno z największych wyzwań, a mianowicie wybór ubrań, które zabiorę ze sobą ;) Obecnie szukam także pokoju do wynajęcia i mam nadzieję, że wkrótce i ta kwestia zostanie zamknięta.