Żyję w przekonaniu, że każdy dzień może przynieść coś
dobrego. Zdarzenie, które na zawsze zostanie w pamięci. Drobny ludzki gest,
który przywróci Nam wiarę w ludzi. Warto w swej pamięci pielęgnować takie
chwile i wracać do nich, kiedy mam gorszy moment bądź dzień. Dziś postanowiłam
napisać o trzech zdarzeniach, trzech ludzkich gestach mieszkańców Stambułu,
które wywołały uśmiech na mojej twarzy i lubię do nich wracać.
Pierwsze zdarzenie miało miejsce w moim drugim tygodniu
pobytu w Stambule. Wracaliśmy do domu metrem z moim chłopakiem, zmęczeni po
całym dniu. Obok niego usiadła kobieta i zaczęła z nim rozmawiać. Byłam
nieco zdziwiona, ale szybko zrozumiałam, o co chodzi. Pani z metra oddała Nam
za darmo 4 bilety na koncert znanej w całej Turcji piosenkarki Nil
Karaibrahimgil; wyjaśniła, że sama nie może iść, a my jesteśmy uroczą parą i
wierzy, że będziemy dobrze się bawić. Na koncert wybraliśmy się z tatą
mojego chłopaka, mimo mojej nieznajomości tureckiego i repertuaru piosenkarki,
bawiłam się dobrze. Koncert miał miejsce 22 lutego 2013 roku. Metro jeździ co
kilka minut… gdybyśmy nawet wsiedli do innego wagonu metra, nie bylibyśmy na
tym koncercie.
Kolejne miłe wydarzenie spotkało mnie w czasie, gdy w
Stambule odwiedziła mnie na kilka dni koleżanka. Był to piękny, słoneczny
dzień, zwiedzałyśmy starą część miasta. Jednym z punktów „do zobaczenia”
była Hagia Sophia. Podczas oglądania świątyni, nagle otoczyła mnie grupka
tureckich dzieciaków w wieku szkolnym, zapytali, czy mogą sobie zrobić ze mną
zdjęcie. Byłam bardzo zaskoczona, na policzki wystąpił
rumieniec, ale zgodziłam się, dzieci były bardzo sympatyczne. Nigdy nie byłam w
tak osobliwej sytuacji.
Ostatnia sytuacja również miała miejsce w metrze. Do
ostatniej sekundy nie mogliśmy się z chłopakiem zdecydować, czy wsiadamy,
czy nie, jednak koniec końców znaleźliśmy się w wagoniku, dość
zatłoczonym. Chciałam ustąpić miejsca starszemu panu, lecz nalegał, abym to ja
usiadła. Kiedy to zrobiłam zapytał mnie po angielsku, skąd jestem. Gdy usłyszał
moją odpowiedź, skwitował: „Chopin country!”. Możecie sobie wyobrazić moją minę
i wzruszenie, które mnie ogarnęło. Starszy pan wyjaśnił, że jest muzykiem.
Byłam ogromnie zaskoczona faktem, iż mówi po angielsku, ze względu na jego wiek.
Jego ubiór- biały garnitur wyróżniał go z tłumu… ale to jego maniery i wiedza pokazały
dobitnie, jakim jest człowiekiem, a moim zdaniem- niesamowitym! To miłe, że
ktoś w świecie kojarzy moją Ojczyznę nie dzięki marce wódki czy katastrofie
samolotu prezydenta. Po tym zdarzeniu przez cały dzień byłam wzruszona i w
bardzo pozytywnym nastroju. Mam nadzieję, że jeszcze będzie mi dane znaleźć się
w odpowiednim miejscu o odpowiednim czasie i przeżyć coś tak dla mnie
wzniosłego.
Być może po przeczytaniu tej notki ktoś może być rozczarowany
i dziwić się, dlaczego takie niewielkie gesty przemawiają do mnie najbardziej,
ale taka już moja natura. Wszystkie powyższe historie w pewien sposób
przywracają we mnie wiarę w ludzi, której tak często mam za mało. Sprawiły też,
że najzwyczajniej w świecie poczułam się lepiej będąc z daleka od miejsca,
gdzie się urodziłam i wychowałam.