wtorek, 25 marca 2014

Hejted: Turcja



To już moja trzecia wizyta w Stambule, druga na okres czasu dłuższy niż miesiąc. Jestem tutaj na własne życzenie i wiem, że każdy wybór w Naszym życiu niesie za sobą konsekwencje. Przyjeżdżając do obcego kraju, na początku mam mieszane uczucia, jednak ekscytacja nowym miejscem przeważnie zwycięża. Początkowo człowiek zwiedza turystyczne atrakcje, zaczyna rozumieć, jak poruszać się po mieście, robi rozeznanie, co i gdzie jeść (ten proces bardzo lubię, bo nowe potrawy i smaki to fajna zmiana nawyków żywieniowych). Czas mija i uczymy się, jak żyć w nowej lokalizacji. Czas mija i coraz więcej rzeczy zaczyna irytować…
Ostatnio Turcja żyje wyborami, ulice są pełne plakatów, ulotek i aut, z których da się słyszeć „wyborcze” piosenki. Mój chłopak żartuje, że partie polityczne ścigają się w pisaniu jak najgłupszej melodii. W między czasie premier zablokował twittera. Jest osobą uważającą social media za zło wcielone. Osobiście nie jestem zagorzałą jego fanką, choć konto posiadam. Tureckie społeczeństwo jest moim zdaniem od mediów społecznościowych uzależnione. Słyszałam pogłoski o blokadzie youtube (która jak dotąd nie nastąpiła), następnego dnia na jaw wychodzi fakt, że syn premiera zdradza żonę. Warto wspomnieć, że potrącił na pasach kobietę, która przechodziła na zielonym świetle; niestety zmarła w szpitalu, a on nie poniósł konsekwencji… Teksty polityków przyprawiają mnie co najmniej o ból głowy, godząc w kobiety, które są po prostu źle traktowane.

Ostatnio Olga na swojej stronie poruszyła temat bezpieczeństwa kobiet w Turcji. Nigdy nie byłam w podbramkowej sytuacji, ale w tej kwestii nie tylko sama staram się dbać o siebie, lecz także mój chłopak jest przy mnie bądź udziela mi rad odnośnie zachowania i zwracania uwagi na pewne rzeczy. Nie czuję zagrożenia, ale poruszając się po mieście mam oczy szeroko otwarte, a mój chód bardziej przypomina bieg (stąd trudno ze mną spacerować). Nie znam języka tureckiego, więc nawet nie wiem, czy ktoś kiedyś rzucił w moją stronę niewybredny komentarz. Turczynki nie czują się swobodnie, a co dopiero blond yabanci z niebieskimi oczami.
Ogromnie zaczął też mi doskwierać wszechobecny tłok. Ludzie chodzą jak jakieś święte krowy, popychają się, rzadko kiedy słyszę „przepraszam”. Kiedyś ustępowałam, teraz staram się przeć do przodu jednocześnie nie przeszkadzając innym.
Na tłok nie ma rady w tak ogromnej metropolii. Nie ma też rady na palaczy w Turcji, gdziekolwiek jestem, zawsze „dostanę” dymem po twarzy. Nie ma znaczenia, czy jestem na Taksim, czy w modnej restauracji na Bebek.
Niedługo opuszczam Besiktas na rzecz 4Levent. Nie jest mi źle w mieszkaniu, ale będę mieć większy pokój, szybki dostęp do metra, bliżej do ukochanego i miejsca, gdzie odbywam praktyki. Nowe mieszkanie ma także balkon, gdzie mam zamiar spożywać posiłki i przesiadywać wieczorami. Będzie mi brakować współlokatorki oraz bliskości morza.
Krótko po przeprowadzce odwiedzi mnie koleżanka z Polski. Pierwszy raz będę pokazywać komuś Stambuł. Zrobiłam już listę miejsc do zobaczenia i potraw do spróbowania. Jestem podekscytowana!
Czas biegnie niesamowicie szybko, trudno uwierzyć, że kwiecień rozpocznie się już za kilka dni, a ja zaczęłam dwudziesty piąty rok mojego życia. Mam nadzieję, że będzie to rok przełomowy.

2 komentarze:

  1. Zatkało mnie ze wzburzenia, jak zobaczyłam wklejone przez Ciebie komentarze!

    OdpowiedzUsuń
  2. dobrze, że dbasz o swoje bezpieczeństwo, bo czytam te wypowiedzi z przerażeniem !

    OdpowiedzUsuń