piątek, 29 listopada 2013

Studia w Turcji, czyli co mnie zdziwiło na uczelni?

Czasem wydaje mi się, że pobyt na Erasmusie w Turcji zafundował mi nie tylko spadek wagi, ale także kilka nowych zmarszczek. Takich, które powstają, kiedy się człowiek dziwi :) Dzisiaj chciałabym nieco porównać, jak wygląda studiowanie w Polsce, a jak w Turcji. Piszę wyłącznie o swoich doświadczeniach, nie chcę nikogo wprowadzić w błąd czy obrazić.
1. Na mojej uczelni studenci przebywający na wymianie mają zajęcia razem, nie z polskimi studentami. Ja w Turcji chodziłam na zajęcia ze studentami tureckimi, którzy mieli (a przynajmniej powinni) mieć wszystkie zajęcia prowadzone w języku angielskim. Stąd, czasami na niektórych zajęciach, byłam jedynym Erasmusem.
2. W Polsce mamy podział na wykłady i ćwiczenia, tudzież laboratorium, w Turcji są po prostu zajęcia. Właściwie ten brak podziału bardziej mi się podobał.
3. W Polsce mamy sesję letnią i zimową, piszemy eseje, projekty na zaliczenia, mamy sprawdziany bądź kolokwia. W Turcji są 'midterm exams' czyli egzaminy w połowie semestru, a na końcu semestru 'final exams' czyli egzaminy na koniec semestru. Z moich informacji wynika, że poprawka każdego egzaminu może mieć miejsce tylko raz, a jeśli się nie zda, trzeba przedmiot powtarzać.
4. W Turcji studenci nagminnie się spóźniają i wychodzą w czasie zajęć i nikt na to nie zwraca uwagi. Na mojej uczelni często spóźnialscy nie mają prawa wstępu na zajęcia, a wyjście w czasie zajęć jest raczej niedopuszczalne (nie licząc wyjątkowych okoliczności).
5. Teoretycznie zajęcia powinny być prowadzone po angielsku. W praktyce wyglądało to tak, że tylko jedna pani profesor się do tego stosowała, nawet na pytania zadane po turecku odpowiadała po angielsku. Niestety inni wykładowcy najczęściej wyjaśniali trudne kwestie po turecku, albo mówili po turecku, a na tablicy pisali po angielsku.
6. Kwestia notatek. U Nas są osoby, które nic nie piszą, są osoby, które notują wszystko, tam też. Różnica jest taka, że są punkty ksero, do których studenci tureccy zanoszą swoje notatki (dobrej jakości pod względem merytorycznym i stylu pisma), a punkty ksero je kopiują i sprzedają każdemu, kto chce je kupić. Nie trzeba więc nikogo prosić o użyczenie zeszytu. Także wykładowcy zostawiają notatki w takich punktach ksero i często przed zajęciami trzeba było je zakupić. Reasumując, w Turcji damy radę bez własnych notatek, ale w Polsce też ;)
7. Tylko na jednych zajęciach w Turcji była sprawdzana obecność! Mocno się zdziwiłam, że listy obecności nie są robione. W sumie fajnie, bo często było tak, że człowiek inaczej spędzał czas, niż na uczelni.
8. Tureccy wykładowcy mają duże ego... czasem ciężko z nimi nawiązać jakikolwiek kontakt, ciężko się dogadać, coś załatwić. Broń Boże nie polecam narzekania, ja niestety raz nie wytrzymałam w takiej oto sytuacji: zostałam zapytana, czemu nie chodzę na zajęcia, a ja na to, że wykładowca przez większość czasu mówi po turecku i to nie jest fair w stosunku do mnie; rezultat: niezdany egzamin końcowy, podczas gdy połówkowy zdałam na 70% Przez tą panią musiałam zmienić termin wylotu, aby móc zdać egzamin poprawkowy. Pisałam do niej maile, że nie mogę się pojawić na egzaminie poprawkowym, że mam kupiony bilet do Polski, czy mogę to zaliczyć wcześniej. Kiedy wręczała mi kartkę na egzaminie poprawkowym, powiedziała mi, że nie miała dostępu do internetu i zobaczyła mojego maila dopiero chwilę przed egzaminem poprawkowym. Było to dla mnie śmieszne, bo pani korzystała ze smartfona, z dostępem do internetu...
9. Przed każdym wejściem na uczelni należy pokazać legitymację studencką, przechodzimy także przez bramkę jak na lotnisku, a torba jest także skanowana.
10. Podczas egzaminów studenci tureccy nie muszą chodzić elegancko ubrani. Dziewczyny przychodzą nawet w dresach, co mnie mocno zaskoczyło. Ogólnie rzecz biorąc, styl ubierania się w Turcji to chyba temat na osobną notkę. Także wykładowcy za bardzo się nie stroją na uczelnię...  
11. Reasumując, na uczelni zagranicznej nie byłam traktowana wyjątkowo, lecz tak samo, jak studenci tureccy. U Nas jest całkowicie inaczej ;) Proszę nie myśleć, że narzekam, mówię, jak jest :)

4 komentarze:

  1. U nas na uczelni kazdy prowadzacy ma OBOWIAZEK czytania i odpowiadania na maile, ktore dostaje na swoja sluzbowa poczte. Przy czym mozemy pisac do nich tylko ze specjalnego studenckiego konta mailowego. Takie cos co napisalas bylo by niedopuszczalne i niewiarygodne... co za babsko.

    OdpowiedzUsuń
  2. Twój blog jest pierwszym, na którym mogę przeczytać sobie nieco więcej na temat studiów w Turcji. Nigdy nawet nie słyszałam, że ktoś z takie rejony wybiera się na studia. Bardzo interesujące i na pewno będę zerkała tutaj częściej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnie jest się dowiedzieć jak się studiuje w innych krajach. Jakie są różnice porównując polskie uczelnie, system nauczania. Póki co sam mam nadzieję się dostać na Wzornictwo na SSW w Sopocie https://www.ssw-sopot.pl/wzornictwo/ . Z tego co już się zorientowałem to bardzo ciekawie prowadzone studia, dużo zajęć praktycznych, nowoczesny sprzęt dostępny.

    OdpowiedzUsuń